Znany wszystkim ekspert „Solidarności” – Andrzej Wielowieyski, działacz Unii Demokratycznej, następnie Unii Wolności, parlamentarzysta – poseł i senator zabrał głos na temat obecnej sytuacji w Polsce. Stwierdza, że jesteśmy świadkami walki dwóch obozów politycznych – Unii Wolności i Prawa i Sprawiedliwości. Polacy są zagubieni, wycofują się z życia społecznego i udziału w demokratycznych decyzjach.

       Zdezorientowani są rodzice dzieci przedszkolnych i szkolnych, zaniepokojeni są pracownicy wyczekujący na obniżanie wieku emerytalnego, a jednocześnie szefowie instytucji nie wiedzą, czy przygotowywać wykwalifikowaną kadrę w miejsce uprawnionych do emerytury. Zdezorientowani są rolnicy zapowiedzią „zablokowania” obrotu ziemią rolniczą. Beneficjenci środków unijnych obawiają się przekazania środków ze szczebla samorządowego na szczebel państwowy (a to oznacza: pomoc tylko dla „swoich”).

       Senator Andrzej Wielowieyski w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” z 12-13 marca 2016r. mówi: cytat: „Zgniłych liberałów, którzy są gorszym sortem, Kaczyński nie zamierza dopuścić do władzy. Postępuje konsekwentnie, zgodnie ze swoimi ambicjami i koncepcją władzy. Koszty będą duże. Zapłacimy wszyscy. Na spokój społeczny PiS może liczyć tylko do końca roku”. 

       W samorządach, zwłaszcza gminnych, już liczymy koszty reformy oświaty, jakie poniesiemy do 1 września br. Nie wiemy, czy tworzyć nieliczne osobowo klasy pierwsze i dokładać do subwencji z budżetu gminy (po kilkaset tysięcy złotych), czy łączyć klasy pierwsze i drugie, czy organizować tylko jedną klasę pierwszą z dzieci z całej gminy – w naszej gminie do klasy pierwszej rodzice zgłosili tylko 21 dzieci. A jednocześnie zaczyna brakować miejsc w przedszkolach dla 3-4 latków. Dobrze, że wspierają nas przedszkola stowarzyszeniowe i prywatne.

       Bronimy też województw w obecnych granicach. Podczas Zjazdu Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Wielkopolski w dniu 21 marca br jednoznacznie opowiedzieliśmy się za pozostawieniem Ziemi Złotowskiej w Wielkopolsce.
       Bronimy też poprzednich warunków usytuowania w terenie elektrowni wiatrowych, a szczególnie przepisów o odległościach od zabudowań. Nowe propozycje ustawowe „zablokują” nasze obszary przed produkcją energii z wiatru. Dlatego 29 marca br w Sejmie opowiedzieliśmy się za dotychczasowymi uregulowaniami prawnymi. Chcemy energii z OZE, a nie z kopalni węgla brunatnego!

       Co tydzień czytamy o „karuzeli” wymiany kadr różnych instytucji, ostatnio wszystkich kuratorów oświaty w województwach, prezesów stadnin koni i agencyjnych gospodarstw rolnych, leśniczych w nadleśnictwach (już wymieniono 460 nadleśniczych). 

       W zapowiedziach przygotowywane jest podporządkowanie administracji centralnej i wojewodom kolejnych instytucji – ośrodków doradztwa rolniczego, zarządów melioracji i urządzeń wodnych, ośrodków szkolenia kierowców. A więc powrót do centralizmu i gospodarki nakazowej, cofnięcie Polski do lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. To wtedy, jako gmina Pakosław straciliśmy samodzielność administracyjną.

       Na pytanie o popełnione błędy senator Andrzej Wielowieyski odpowiada:
       „Byliśmy za mało nastawieni na rozwój demokracji oddolnej i obywatelskości, „liberałowie” Tuska byli tego na ogół pozbawieni. Ale byli zręcznymi graczami politycznymi, a w efekcie naszej kompromitacji wyborczej w 2001r. to oni przejęli po nas w dużym stopniu elektorat i wielu działaczy, jednak bez tradycji etosowo – obywatelskiej. Nasze idee ROAD i Unii Wolności zamarły. Ale dla kraju bilans tego ćwierćwiecza, również dzięki nam, jest pozytywny. Polska odniosła duży sukces. Byliśmy pariasem Europy, a staliśmy się krajem liczącym się i o dość szybkim rozwoju.”

Nie wszyscy tak uważają. Stąd zresztą wziął się sukces PiS w ubiegłorocznych wyborach.
Tak. Wygrała wielka koalicja zawiedzionych i wkurzonych. Ponosimy koszty szybkiego rozwoju. W ciągu 26 lat nasz dochód narodowy wzrósł dwuipółkrotnie. W 1989 r. byliśmy na poziomie 36-38%.PKB przodujących krajów Unii, a dziś osiągamy 70% i niewątpliwie przodujemy wśród krajów postkomunistycznych. Mieliśmy sporo szczęścia. Papież Jan Paweł II, gdy był w polskim Sejmie, wypowiedział znamienne zdanie: „Ale nam się wydarzyło!”. Naprawdę nam się udało. W tym sukcesie grał też rolę, jak to mówił Fryderyk Wielki: „jego świątobliwość przypadek”. Gdyby generał Jaruzelski nie wahał się w 1987 – 1988 roku z podjęciem głębokiej reformy, to mógłby wygrać wolne czy półwolne wybory i rządzić jeszcze parę lat, bo byliśmy wtedy jeszcze bardzo słabi. Sądzę, że komunizm w końcu by upadł, ale nie bylibyśmy dziś ani w Unii, ani w NATO. Zresztą w ubiegłorocznym sukcesie PiS przypadek też odegrał swoją rolę. Gdyby lewica była bardziej zjednoczona lub miała trochę mądrzejszych przywódców. to weszłaby do Sejmu z grupą 40-50 posłów, a PiS nie miałby samodzielnej większości i bardzo wątpliwe, czy mógłby zmieniać ustrój Polski. Jest jednak niewątpliwe, że pojawiły się u nas zjawiska, które umożliwiły zwycięstwo PiS.

Co pan ma na myśli?
Społeczeństwo jest bardzo podzielone, a równocześnie kapitał społeczny jest bardzo słaby. To spadek do PRL. Polacy nie mają do siebie zaufania i często nie potrafią z sobą współpracować. Brak nam dobrej tradycji, szkoła jest słaba, samorząd bardzo nierówny, Kościół raczej bierny. Prawie w połowie polskich gmin i parafii nie ma żadnych inicjatyw społecznych. Nic się nie dzieje. Uczestnictwo w partiach i w ruchu związkowym spada, podobnie jak w wyborach.

Niektórzy socjolodzy uważają, że Polacy są zaharowani i zwyczajnie nie mają czasu, żeby angażować się w działalność społeczną.
Brak nam wciąż dobrej tradycji obywatelskiej demokracji, która tworzy się powoli, a poza tym po prostu wzajemnie nie bardzo się lubimy. To jest jeden z przejawów homo sovieticusa, nad którym ubolewał ks. Tischner, człowieka przymuszanego do działania, ale nie czującego odpowiedzialności za innych. Dlatego łatwo Polaków dzielić. Hasła Jarosława Kaczyńskiego, że jest lepszy i gorszy sort Polaków lub że my jesteśmy tu, a wy tam, gdzie ZOMO, wielu ludziom odpowiadają. To zręczne i skuteczne hasła polityczne.

Dzielenie Polaków to nie tylko domena Kaczyńskiego. Pamięta pan, jak Donald Tusk mówił o moherowych beretach? To przecież też był gorszy sort ludzi.
To zupełnie co innego mówić o moherowych beretach, a co innego krzyczeć pod adresem demonstracji KOD: „Cała Polska z was się śmieje – komuniści i złodzieje”. Po pierwsze, to nieprawda, a po drugie, jesteśmy narodem o tysiącletniej tradycji chrześcijańskiej, a nie potrafimy życzliwie spojrzeć na bliźniego. Przy takim słabym kapitale społecznym nie mamy dziś szans, aby wejść do grona najbardziej rozwiniętych krajów świata – konkludował ostatni zjazd ekonomistów polskich.

Może rację ma Kornel Morawiecki, że to wina elit, które zdradziły społeczeństwo, bo pozostawiły je zagubione bez pracy i możliwości odnalezienia się w nowej rzeczywistości.
Podejmowaliśmy wysiłek łagodzenia skutków szoku transformacji. Przez pierwsze trzy – cztery lata nie było u nas ostrego strukturalnego bezrobocia. Władze wszystkich szczebli miały zadanie – nie zwalniać ludzi. Załogi dużych zakładów zaciekle broniły kolegów przed bezrobociem. Mazowiecki i Kuroń przesadnie bili się w piersi, że niedostatecznie bronili ludzi. Pamiętajmy zresztą, że w 1989r. ponad 2 miliony ludzi zatrudnionych to było „ukryte” bezrobocie w przerostach zatrudnienia. Dopiero w latach 1994 – 1996 wraz z napływającym kapitałem zagranicznym ostro wzrosła wydajność pracy i strukturalne bezrobocie. Ograniczyła je emigracja zarobkowa. A teraz po 26 latach okazało się, że liczba osób zawiedzionych i zrażonych jest tak duża, że dały one zwycięstwo PiS i Kukizowi. Nie jest to jednak zupełnie jasne, bo na PiS głosowała także wieś, która na Unii na pewno dużo zyskała. W rezultacie znaleźliśmy się już w innym ustroju.

To znaczy w jakim?
W demokracji bez konstytucji. W Polsce jest ona dziś martwa. Nie ma bowiem sposobu i narzędzi jej ochrony. Jako obywatele stajemy się w prawie 100% zależni od administracji rządowej. Będziemy tracić prestiż i zaufanie. Pojawią się prawdziwe kłopoty. Niektórych obietnic wyborczych w ogóle się nie wypełni, zwłaszcza obniżenia wieku emerytalnego. Nowe kadry, które się dorwały do władzy, będą popełniać błędy. Będzie więc grozić, jak to już parę razy bywało, że następne tsunami wyborcze przetoczy się przez Polskę”.

       Też uważam, że nie trzeba nam władzy absolutnej, lepsza jest samorządność mieszkańców oraz władz terenowych (gmin, powiatów i województw). Wizję Polski „jedynie słusznego ugrupowania” już przerabialiśmy.


Marzec 2016-03-29                                               Wójt – Kazimierz Chudy